"Warszawska P.O to spółdzielnia rozdająca posady swoim ludziom". Te słowa wypowiedział warszawski adwokat Andrzej Rogoyski,członek stołecznej P.O. Rogoyski jest absolwentem wydziału prawa Uniwersytetu Warszawskiego i jak na szanującego się prawnika konserwatystę przystało posiada również dyplom Prawa Kanonicznego Akademii Teologii Katolickiej poprzednika UKSW. Od roku 1988 pan Rogoyski zaczyna zbierać bardzo ciekawe doświadczenia zawodowe. Poczynając od pracy doradcy w Ośrodku Badawczym Adwokatury. Na przełomie 1990/91 roku w Waszyngtonie obserwuje funkcjonowanie Kongresu Stanów Zjednoczonych. Jest tam stypendystą National Forum Foundation która w swym słynnym projekcie wychwytywała (naznaczała) młodych liderów z postkomunistycznej Europy. Jest asystentem w biurze kongresmena Paula Kanjorskiego (polityk amerykański polskiego pochodzenia, członek Partii Demokratycznej), jednocześnie pracuje w kilku renomowanych kancelariach prawniczych w Waszyngtonie. Po powrocie do Polski pracował w rządzie Premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, a następnie w kilku kancelariach adwokackich w Warszawie. Zostaje radnym AWS z Żoliborza. Od 1998 roku Pan Mecenas Rogoyski prowadzi własną praktykę.Podejmuje się bardzo trudnych i głośnych spraw. Został adwokatem kobiety, która oskarżyła prezydenta Olsztyna Czesława Małkowskiego o gwałt. Reprezentował Andrzeja Gołotę w procesie z Tomaszem Adamkiem.
Rozłam w warszawskiej P.O.?
O mało znanym działaczu z Żoliborza zaczęło być głośno pod koniec marca, kiedy to na zjeździe stołecznej PO po raz kolejny na przewodniczącą została wybrana 382 głosami posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska. Jedynym kontrkandydatem, w dodatku, który zgłosił się sam był właśnie Rogoyski, poparło go wówczas 60 działacz. Gazeta Wyborcza cytowała wówczas następującą wypowiedz Rogoyskiego „Warszawska Platforma to spółdzielnia rozdająca posady swoim ludziom, a nie partia rozwiązująca problemy mieszkańców”. Do kolejnego starcia doszło w drugiej połowie maja na zjeździe Regionu Mazowieckiego PO na którym to po rezygnacji z kandydowanie Hanny Gronkiewicz-Waltz odbyły się wybory nowego przewodniczącego. Zwycięzcą okazał się kojarzony z Grzegorzem Schetyną, 49-letni absolwent SGPiS Andrzej Halicki, który uzyskał 699 głosów "powiaków" zgromadzonych w Hotelu Gromada. 100 delegatów poparło jego jedynego kontrkandydata Andrzeja Rogoyskiego. Sam Rogoyski wykorzystał wewnętrzne wybory do krytycznej wypowiedzi na temat formy kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego (chodziło o wypowiedzi członków Komitetu Honorowego Marszałka), ale przede wszystkim mówił na temat kryzysu samej stołecznej P.O. Oddajmy jeszcze raz głos G.W, która cytuje wypowiedziane wówczas przez Rogoyskiego słowa "Upatrujemy wszystkiego co złe w Jarosławie Kaczyńskim i to jest wykorzystywane przez PiS. To co było robione na konwencji Bronisława Komorowskiego to był skandal”,a następnie dodał „W partii obserwuję zanik demokracji. Rządzimy i popadamy w pychę. Niedługo zostaniemy rozliczeni”. Swoje wystąpienie Rogoyski zakończył profetyczną konstatacją „Chciałem tylko zwrócić uwagę na problemy naszej partii. Zamiatanie ich pod dywan wcześniej czy później skończy się utratą władzy”
Rogoyski głośno powiedział o nepotyzmie partyjnym panującym w licznych spółkach zależnych od Miasta. Zawłaszczeniu urzędów i rad nadzorczych miejskich spółek przez wyjałowione intelektualnie elity stołecznej P.O. Wynikiem tego jest m.in. brudne, źle zarządzane miasto. Zaiste odważne, to słowa, co jednak stanie się z karierą polityczną mecenasa Rogoyskiego? Bogumił Kolmasiak, członek Stronnictwa Demokratycznego czarno widzi przyszłość rzutkiego mecenasa, „wyleci albo zostanie zmarginalizowany, taki los do tej pory spotykał wszystkich niepokornych. Tym bardziej, że skrytykował Bronisława Komorowskiego” pisze. Miejmy nadzieję, że tak się jednak nie stanie i Pan Andrzej Rogoyski rozpocznie proces, który doprowadzi do większej transparentności działań tak stołecznej organizacji PO jak i ludzi bezpośrednio sprawujących władzę w Mieście.
